W czasach biblijnych trąd był chorobą nieuleczalną, a przy tym bardzo zakaźną. Dlatego trędowaci nie mogli przebywać w obecności zdrowych ludzi. Istniały dla nich specjalne, odosobnione miejsca.

Pojawienie się trędowatego na drodze, po której szedł Jezus z otaczającym Go tłumem, musiało wywołać przerażenie. Dla tego chorego człowieka była to jednak sprawa życia i śmierci. On wierzył, że Jezus może przywrócić mu zdrowie.

Trędowaty jednak o nic nie prosi. W swej pokorze zdaje się całkowicie na wolę Pana Jezusa. Pada na twarz i mówi z wielką ufnością: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Widząc jego wiarę Jezus odpowiada kilkoma prostymi słowami: Chcę, bądź oczyszczony! I natychmiast trąd znika.

To jest ważna lekcja dla nas i dla całego Kościoła. Trąd w języku biblijnym oznacza grzech, który jest śmiertelnym zagrożeniem dla naszej duszy. Jakże często czujemy się wobec niego besilni, zniewoleni grzechem. Jednak Jezus pokonał grzech i szatana. Jeśli w pokorze zwrócimy się do Niego, zdając się na Jego wolę, doświadczymy w naszym życiu cudów, jak ów trędowaty.

Ale to nie koniec. Po oczyszczeniu trędowatego Jezus nakazuje mu, aby nikomu nic nie mówił i posyła go do świątyni, by pokazał się kapłanowi, który oficjalnie stwierdzi uzdrowienie, i złożył Bogu ofiarę dziękczynną.

Zapamiętajmy – lekiem na naszą grzeszną samowolę jest powierzenie swojej woli Jezusowi, zdanie się na Jego zbawczą wolę. I umiejmy być wdzięczni, gdy doświadczamy cudów Jego miłości. Wdzięczność Chrystusowi jest bowiem skuteczną szczepionką, chroniącą przed powrotem do grzechu.