Homilia z 16 VII 2017 r.

Słowo

Drogie Siostry, Drodzy Bracia!

Dzisiejsza liturgia ukazuje potężne działanie Słowa Bożego. Bóg zapewnia nas słowami proroka Izajasza: słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. Współczesny człowiek jednak często nie rozumie tej mocy słowa. Tak wiele słów przelewa się codziennie przez naszą świadomość, że trudno nam skupić się na ich znaczeniu. W odruchu obronnym większość tych słów po prostu puszczamy mimo uszu.

Są jednak takie słowa, które z wielką mocą przebijają się do naszych umysłów i serc. Małe dziecko, na przykład, nawet w największym hałasie potrafi usłyszeć głos matki. Jej słowa uspokajają, dają poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Są takie słowa, z pozoru zwyczajne, które mają moc przywracać nadzieję, pomagają odnaleźć sens i radość życia, pozwalają doświadczyć miłości i przebaczenia. Słowa życiodajne.

I odwrotnie – są i takie słowa, które potrafią boleśnie zranić, a nawet zabić. Czesław Niemen śpiewał przed laty:

A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.

Bywa tak, że jedno słowo gasi ostatni płomyk nadziei, bez której człowiek nie umie już żyć. Słowo bezlitosne, uderzające okrutną nienawiścią. Słowo niosące śmierć.

Mimo całej swej ulotności słowa mają wielką moc. Te mówione i te pisane. W powieści greckiego pisarza, Pandelisa Prevelakisa, „Słońce śmierci”, główny bohater, chłopiec Jorgakis, słyszy z ust nauczyciela takie zdanie: Włożę ci do ręki rzecz potężniejszą niż berło szczerozłote! Uczynię cię zdolnym do władania piórem.

Tak wielka moc naszych słów oznacza wielką odpowiedzialność za to, co i jak mówimy. Niech każde nasze słowo będzie przemyślane, nauczmy się także powściągliwości w mowie, odkryjmy na nowo wartość milczenia. Módlmy się często z Psalmistą: Postaw, Panie, straż moim ustom i wartę przy bramie warg moich! (Ps 141, 3). Tylko wtedy, gdy nauczymy się cenić milczenie, zrozumiemy wartość słowa, nauczymy się cenić słowo – to, które słyszymy i to, które sami wypowiadamy.

Pokorne milczenie jest także niezbędne, by usłyszeć głos Boga. On przemawia z mocą nieskończenie większą niż ta, którą mają nasze ludzkie słowa. Jesteśmy – jak mówi papież Franciszek – rolą, na którą Pan niestrudzenie rzuca ziarno swego Słowa i swojej miłości. A jednak nawet tak potężne Słowo bywa bezradne wobec ludzkiej zatwardziałości i obojętności. Pan Jezus ostrzega nas dzisiaj przed duchową głuchotą, która nie pozwala człowiekowi doświadczyć mocy Bożego Słowa: Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.

Jako rolnicy wiecie, ile trudu trzeba włożyć, by ziarno wrzucone w ziemię wydało obfity plon. Przede wszystkim ziarno musi być wysokiej jakości, czyste, wolne od zanieczyszczeń. Gleba musi zostać odpowiednio przeorana, spulchniona, znawożona. A kiedy ziarno zostanie już wysiane, trzeba ciągle czuwać, by pole nie zarosło chwastem czyniąc daremnym cały dotychczasowy trud.

Umiemy dobrze zadbać o tę ziemię, z której mamy chleb. Czy jednak z podobną starannością troszczymy się o glebę naszych serc? Ona też wymaga z naszej strony wysiłku, by ziarno Bożego słowa, wrzucone w nią, wydało w naszym życiu owoc.

Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że nasze serca nie znoszą pustki, potrzebują zasiewu. Jeśli zatem nie pozwalamy na Boży zasiew, dokona go ktoś inny. Dzisiaj bez trudu możemy dostrzec w świecie ten fałszywy, zgubny zasiew, który niszczy i wyjaławia człowiecze serca. Całe zastępy specjalistów w dziedzinie socjotechniki i manipulacji wysilają się, by ten śmiercionośny siew trwał, zatruwając coraz więcej ludzkich serc. Owocem tych działań jest to, co św. Jan Paweł II nazwał cywilizacją śmierci.

Potrzebujemy życiodajnego zasiewu Bożego słowa. Dokonuje się on, gdy szukamy chwil modlitewnej ciszy, w której pozwalamy mówić Bogu. Modlitwa przecież nie jest tylko naszym monologiem, jest rozmową z Bogiem. A zatem jest także słuchaniem. Słuchaniem głosu własnego sumienia, słuchaniem Boga, który mówi w Piśmie Świętym. Czy zatem słuchasz uważnie Słowa Bożego podczas Mszy świętej? Czy czytasz Pismo Święte w domu, choćby Ewangelie? To jest przecież Dobra Nowina o nieskończonej miłości Boga do człowieka, miłości, która zbawia i daje życie. To List miłosny, jaki Bóg wysłał do każdego z nas. Jakże często ten List pozostaje bez odpowiedzi ze strony człowieka. Wciąż aktualne pozostaje dramatyczne zawołanie św. Franciszka z Asyżu: Miłość nie jest kochana!

Różne są postawy wobec Bożego zasiewu. Jezus mówi o tych, którzy wprawdzie przyjęli Słowo, ale nie pozwolili mu wzrastać, bo ich wiara była płytka, powierzchowna. W obliczu trudności i cierpienia załamywali się, okazywali się niestali. Inni byli zniewoleni bogactwem i doczesnymi troskami – pogonią za władzą, sławą, nieopanowanymi przyjemnościami, które nie pozwoliły ziarnu Słowa wykiełkować i przynieść plon. Te postawy zagrażają każdemu z nas.

Ziarno zasiane przez Chrystusa w naszych sercach wyda plon, jeśli trafi na dobrze przygotowaną glebę. To jest właśnie sens nawrócenia: usunąć z naszych serc grzech, owoc zasiewu dokonanego przez szatana. To on zaślepia i czyni człowieka obojętnym na głos Ojca. Nawrócenie to użyźnienie własnego serca pokorną miłością, która czyni je gotowym na przyjęcie Bożego słowa. I wreszcie nawrócenie, to nie jednorazowy wysiłek, ale nieustanna gotowość, by Boży zasiew stale wzrastał w naszym życiu.

Tu jest miejsce na działanie Bożej łaski, która przyjęta z pokorą, dokonuje w życiu człowieka wielkich rzeczy. Ma moc przemienić życie, uwalnia i zbawia. Jej owocem jest nadzieja silniejsza niż śmierć, sięgająca nieba, tęskniąca za spotkaniem twarzą w twarz ze zmartwychwstałym Panem. Tą nadzieją był przeniknięty św. Paweł, który pisał w Liście do Rzymian: my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując przybrania za synów – odkupienia naszego ciała.

To może dokonać się także w życiu każdego z nas. Boży siew trwa. Dokonuje się właśnie teraz w naszych sercach. To od nas zależy, na jaką glebę padną ziarna Bożego słowa. Czy zdołają wykiełkować i wydać plon?