Co czuła Maria Magdalena, gdy przybiegła z wielką radością do Apostołów, by im oznajmić, że widziała żywego Jezusa, a oni jej nie uwierzyli? Co czuli owi dwaj uczniowie, którzy na drodze do wsi ujrzeli Zmartwychwstałego, w tym momencie, kiedy ich radość spotkała się z powątpiewaniem i niewiarą pozostałych uczniów?

Ryzyko niezrozumienia i odrzucenia jest wpisane w powołanie świadków Chrystusa.

Apostołowie uwierzyli dopiero, gdy sami ujrzeli Zmartwychwstałego. Zostali przez niego skarceni za upór i brak wiary wobec tych, którzy zaświadczyli, że On żyje. Ta lekcja była niezwykle ważna, bowiem teraz to oni otrzymali od Chrystusa powołanie do bycia Jego świadkami wobec całego świata: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.

Teraz już wiedzieli, jak trudna to misja. Musieli się przygotować na niezrozumienie i odrzucenie, na konfrontację z niewiarą tych, do których mieli przemawiać. Nauczyli się, że to ryzyko jest wpisane w ich misję.

Potrzebowali już tylko jednego – mocy Ducha Świętego. Umocnieni Jego darami w dniu Pięćdziesiątnicy stali się odważnymi świadkami Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

Mocy ich świadectwa nie mogli sprostać ani żydowscy uczeni w Piśmie, ani członkowie Wysokiej Rady, wobec których Piotr i Jan wypowiedzieli znamienne słowa: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy.

Te słowa muszą rozbrzmiewać głosem wyraźnym także dzisiaj, wobec tych wszystkich, którzy usiłują zagłuszyć Dobrą Nowinę o Zbawicielu.