Homilia z 10 V 2015 r.

        Wytrwajcie w miłości mojej! 

        Drodzy Siostry i Bracia!

        Kolejne rozdziały Dziejów Apostolskich odczytywane w liturgii okresu wielkanocnego pokazują nam, jak Duch Święty prowadzi Kościół pokonując kolejne przeszkody, które mogą utrudniać jego rozwój.

   Słyszeliśmy więc, jak pierwsze prześladowanie chrześcijan, zapoczątkowane ukamienowaniem Szczepana, zamiast zniszczyć Kościół, stało się przyczyną rozszerzenia Ewangelii po całej Judei i Samarii, wszędzie tam, gdzie dotarli uczniowie uciekający z Jerozolimy.

         Dzisiaj  natomiast  możemy  zobaczyć, jak  Duch  Święty  wyprowadza  Kościół  do
pogan. Chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, będąc Narodem Wybranym, nie mogli zrozumieć, że Bóg chce dać udział w owocach Nowego Przymierza także poganom. Tymczasem słyszymy Piotra przemawiającego w domu poganina Korneliusza: Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Owocem tego spotkania jest chrzest setnika Korneliusza wraz z całym jego domem mimo zdumienia żydowskich towarzyszy Piotra, którzy są świadkami zstąpienia Ducha Świętego także na pogan.

      Chrzest Korneliusza jest momentem bardzo ważnym w rozwoju Kościoła, ważnym także dla każdego z nas. Dzięki temu, że Ewangelia przekroczyła granicę przynależności do Narodu Wybranego, dzisiaj i my możemy nazywać się chrześcijanami, możemy wyznawać wiarę w Jezusa Chrystusa jako naszego Pana i Odkupiciela.

    Teraz o przynależności do Ludu Bożego Nowego Przymierza nie decyduje już dziedzictwo ciała, ale przyjęcie i odwzajemnienie nieskończonej, bezinteresownej miłości Bożej. Kościół jest otwarty dla każdego, kto uwierzy i przyjmie Bożą miłość. Na grobie pewnego irlandzkiego zakonnika zachował się piękny napis: Pan bardzo umiłował Comgalla, a Comgall odpłacił Mu podobną miłością. To jest właśnie istota życia chrześcijańskiego. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! – mówi nam Chrystus.

       Dostąpiliśmy wielkiej łaski. Chrystus wybrał nas na swoich przyjaciół. Kościół to w istocie wspólnota przyjaciół Chrystusa. Wejście w tak bliską relację z Bogiem zobowiązuje do troski, byśmy byli godni tej miłością, którą On pierwszy nas obdarzył.

      Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję – wyjaśnia Chrystus. A On przede wszystkim oczekuje od nas miłości, także miłości drugiego człowieka. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. W Wieczerniku, przed swoją Męką i Śmiercią Jezus uczy, że największa jest Miłość. To jest Jego duchowy testament!

        Wielka miłość rzeczy małe umie zamieniać na rzeczy wielkie i tylko miłość nadaje czynom naszym wartość – zauważa św. Siostra Faustyna. A św. Augustyn zachęca: Kochaj i czyń, co chcesz! Gdy milczysz, milcz z miłością; gdy mówisz, mów z miłości; gdy karcisz, karć z miłości; gdy przebaczasz, przebaczaj z miłości. Niech tkwi w sercu korzeń miłości; wyrośnie z niego tylko dobro.

          W domu Korneliusza Bóg posłużył się Piotrem, aby objawić, że Jego miłość nie ma granic. I tak przez wieki wychodzi On ze swoją miłością do człowieka posługując się tymi, którzy już odpowiedzieli na Jego zaproszenie do przyjaźni.

         W obozie koncentracyjnym Auschwitz posłużył się świadectwem św. Maksymiliana Marii Kolbego, który dobrowolnie poszedł na śmierć za współwięźnia Franciszka Gajowniczka.

      Na ulicach Kalkuty Bóg objawiał swoją miłość zapomnianym przez wszystkich nędzarzom, nad którymi pochylała się Bł. Matka Teresa z Kalkuty.

       Wielkim świadkiem Bożej miłości był Św. Jan Paweł II, który na całym świecie wzywał do otwarcia drzwi Chrystusowi, do przyjęcia Jego zbawczej miłości. Sam pozostał wierny tej Miłości aż do chwili, kiedy powrócił do Domu Ojca.

            Dzisiaj Bóg pragnie docierać do człowieka ze swoją Miłością posługując się nami.

        Po wyzwoleniu jednego z polskich miast pewien żołnierz, Polak, zobaczył obok zrujnowanego kościoła uszkodzony Krzyż. Chrystus na nim nie miał obu rąk. Wiedziony impulsem wiary zdobył gdzieś kartkę papieru, napisał na niej kilka słów i umieścił ją na tym Krzyżu. Można było na niej przeczytać: Wy bądźcie moimi rękami!

            Drodzy Siostry i Bracia!

            Jesteśmy powołani do bycia rękami Chrystusa, do niesienia Jego miłości tym,
którzy jej pragną.

          Jeśli dzisiaj doświadczamy tylu ataków na Kościół, na chrześcijaństwo, to często za tymi aktami agresji kryje się nieświadome wołanie o Miłość: Pokażcie nam Chrystusa, pomóżcie doświadczyć Jego miłości!

       Dlatego módlmy się, byśmy byli apostołami Miłości. Niech słowa św. Siostry Faustyny stają się także naszymi:

Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.

Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.

Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.

Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.

Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.

Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. […]

Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.

O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz. Amen.

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *