Zmęczony życiem i niepowodzeniami, prześladowany przez króla Achaba, Eliasz staje na górze Horeb, dokąd wezwał Go Bóg.

Prorok otwiera przed Nim swoje rozgoryczone serce, w pełnym żalu lamencie: Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie.

A Bóg uspokaja serce Eliasza. Przychodzi w łagodnym powiewie, niesie ukojenie. Następnie przypomina, że to On jest Panem historii, od Niego pochodzi wszelka władza, w Jego ręku jest nasze życie. Taki sens ma polecenie, które Bóg daje prorokowi: namaścisz Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie. Ziemskie życie Eliasza dobiega kresu, ale Pan będzie nadal realizował swój plan zbawienia.

Mimo licznych niepowodzeń i upokorzeń Eliasz nie przegrał. Do końca pozostał wierny swojemu powołaniu. Jego świadectwo i wezwanie do wiary w Jedynego Boga pozostają nadal aktualne.

Dzisiaj również potrzeba ludzi Boga, którzy sami zanurzeni w Jego miłości, będą przypominać, że nasze życie jest w Jego ręku, On jest Jedynym Bogiem, Panem historii. Jesteśmy powołani, by tak jak Eliasz, stać się znakiem sprzeciwu wobec świata, w którym nie ma miejsca dla Boga.

W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie.
Nie przez wicher ogromny i nie przez ogień,
ale w lekkim powiewie przychodzisz do mnie,
w lekkim powiewie nawiedzasz duszę mą.