Historia podaje, że kiedy Titanic uderzył w górę lodową, początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Orkiestra grała nadal, pasażerowie nie przerywali tańców. Również kapitan i oficerowie niechętnie i z dużym opóźnieniem zarządzili akcję ratunkową.

Ten dramat powtarza się w życiu wielu ludzi a nawet całych społeczności. Taka była sytuacja w czasach proroka Amosa, tak niestety jest i dzisiaj. Niełatwo jest przyjąć bolesną diagnozę. Wielu chce zagłuszyć prawdę hałasem dobrej zabawy, zamroczyć alkoholem, zapomnieć. Prawdę jak kundla trzeba batem wpędzać do budy; obłudzie, rasowej suce wolno wylegiwać się przy kominku i psuć powietrze – taką obserwację umieścił W. Shakespeare w dramacie Król Lear.

Tymczasem tylko przyjęcie prawdy, choćby najbardziej bolesnej, pozwoli każdemu z nas doświadczyć uwolnienia, uzdrowienia, ocalenia. To wiara pozwala nam przyjąć pełnię prawdy, którą jest Chrystus. Święty Paweł, który pod Damaszkiem uwierzył i przyjął Prawdę, która przemieniła jego życie, przynagla dziś każdego z nas: Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany. 

Obyśmy otworzyli się na Prawdę – już teraz, dziś!
Bogacz dostrzegł Łazarza, ale dopiero, gdy już cierpiał mękę piekła.
45 minut po zderzeniu z górą lodową na Titanicu podjęto wreszcie decyzję o ewakuacji. Ale dla 1504 pasażerów i członków załogi było już za późno…