Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. 

W walce Izraela z Amalekitami nie liczyła się siła oręża. Tu ważna była siła wytrwałej modlitwy Mojżesza. To ona zdecydowała o zwycięstwie Izraelitów.

Kiedy czytam ten fragment Księgi Wyjścia, przypominają mi się najstarsze wyobrażenia modlących się chrześcijan. Na tych malowidłach czy mozaikach widzimy ludzi w postawie stojącej, z rękami uniesionymi ku górze. Te postacie ze starochrześcijańskich dzieł sztuki przywodzą mi na myśl małe dzieci, które na widok rodziców uśmiechają się radośnie i wyciągają do nich rączki, by po chwili znaleźć się w ramionach mamy czy taty.

Te obrazy wiele mówią o tym, czym jest modlitwa. To spotkanie i rozmowa dziecka z kochającym Ojcem. To dialog oparty na miłości i zaufaniu. Tak przeżywana modlitwa tworzy więź, sprawia, że nasza wiara staje się osobową relacją z Ojcem.

Wzorem takiej modlitwy jest Jezus Chrystus. Jego życie ziemskie było wypełnione modlitwą. Szukał tych chwil intymnego spotkania ze swoim Ojcem. Ewangelie wiele razy ukazują Jezusa na modlitwie. Właściwie On jest nieustannie w dialogu z Bogiem.

Przyjmijmy Chrystusowe zaproszenie do ufnej, wytrwałej modlitwy. Wypełnijmy nasze życie trwaniem w zjednoczeniu z Ojcem. Wykorzystujmy każdy moment, by uwielbiać Boga, dziękować Mu za Jego miłość i powierzać Mu swoje życie i swoją wolę. Każdy dobry czyn ofiarujmy na Jego chwałę. Właśnie tak wygląda żywa wiara – wiara, która działa przez miłość (Ga 5, 6).

Weźmy sobie do serca Jezusową przestrogę:

Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?