Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.

Mówimy dzisiaj o jednej z trudniejszych form miłości bliźniego, o obowiązku upomnienia braterskiego. Taki czyn jest bardzo konkretnym i odważnym przejawem troski o drugiego człowieka. Także w kontekście zbawczym, chodzi przecież o zawrócenie z drogi grzechu. 

Kościół jest wspólnotą zbawienia, w której jesteśmy złączeni więzią miłości i wzajemnie za siebie odpowiedzialni. Dlatego nie możemy obojętnie patrzeć na grzechy cudze, nawet jeśli one w nas bezpośrednio nie uderzają. Każdy grzech jest przecież raną zadaną Kościołowi, dotyka zatem w jakiś sposób każdego z nas.

Jakże często jednak można zaobserwować postawy przeciwne. Sparaliżowani lękiem wolimy milczeć, bo zbyt wiele mamy do stracenia. Taka obojętność staje się chyba jakimś znakiem naszych czasów. To milczenie ma jednak swoją cenę. Grzech coraz bardziej zadomawia się w życiu naszych społeczności, wspólnot i niszczy je. Pojawia się indywidualizm, zanikają więzi międzyludzkie, coraz większym problemem staje się samotność.

Potrzeba dzisiaj powrotu do życia w duchu ewangelicznej miłości. Zacznijmy od naszych rodzin. Uczmy się na nowo rozmawiać ze sobą, mówić o rzeczach trudnych, z miłością upominać siebie nawzajem, kiedy popełniamy błędy, razem się modlić, odkrywając na nowo, że jest między nami Chrystus, zgodnie z Jego zapewnieniem: Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich. To będzie zasiew, który potem zaowocuje także w życiu naszych społeczności, zmieniając stopniowo ich oblicze. Możemy to uczynić! Trzeba tylko zrobić pierwszy krok. 

A zatem, zgodnie z tym, co wyśpiewaliśmy w psalmie responsoryjnym:

Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie.