Stajemy dzisiaj wobec Boga, potężnego władcy żywiołów, a jednocześnie bliskiego człowiekowi, przychodzącego w cichym szmerze łagodnego powiewu.

W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie.
Nie przez wicher ogromny i nie przez burzę,
ale w lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie,
ale w lekkim powiewie nawiedzasz duszę mą.

Tak to odczuł Eliasz i tak doświadcza tego wielu z nas.

To jest doświadczenie Bożej miłości, delikatnej a jednocześnie pełnej mocy. Spotkanie z taką Miłością uwalnia, podnosi, porywa do biegu za Tym, który przechodzi. 

Podobne przeżycie stało się udziałem Piotra. Kiedy nad ranem ujrzał Jezusa idącego po jeziorze, a potem usłyszał Jego łagodny głos: Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!, zapragnął wyjść Mu naprzeciw.

To co nastąpiło potem, jest także bliskie wielu z nas. Wiedziony wiarą Piotr idzie po wodzie na spotkanie z Jezusem. Jednak, gdy powiał wiatr, zawahał się i zaczął tonąć wołając w przerażeniu: Panie, ratuj mnie! 

Pan wyciągnął ku niemu swą dłoń, uratował, ale potem zwrócił się z wyrzutem: Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary? 

To jest prawda o nas. Choć są w naszym życiu chwile, gdy łatwo jest wierzyć, czujemy bliskość Boga, to jednak, gdy pojawiają się trudności, odkrywamy, jak płytka i słaba wciąż jest jest nasza wiara. Możemy tylko pełni lęku wołać: Panie, ratuj! 

Wiara potrzebuje pokory, by mogła wzrastać, dojrzewać i w końcu owocować.

Pokora pozwoli nam dostrzec i mocno uchwycić wyciągniętą ku nam dłoń Chrystusa. Burza ucichnie i znów poczujemy łagodny powiew Jego Obecności.