Jeśli Roman Brandstaetter pisze, że Pismo Święte można czytać także jako kronikę naszych czasów, to z pewnością przykładem tego jest dzisiejsza perykopa ewangeliczna.

Jak często zdarza się nam uważać dramaty czy tragedie przeżywane przez rożne osoby jako karę Bożą za ich grzechy. Niekiedy czynimy to nawet z pewną satysfakcją. Zupełnie podobnie zachowywali się Izraelici współcześni Jezusowi.

A Chrystus powtarza dziś po raz kolejny te same słowa, które skierował do swoich rodaków: Czyż myślicie, że oni byli większymi grzesznikami niż inni, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. 

Niech będzie dla nas przestrogą los Izraelitów, których Bóg Jahwe wyprowadził z Egiptu. Widzieli Jego dzieła, wiele razy doświadczali mocy Jego Miłości, a jednak wciąż na nowo szemrali przeciw Niemu, narzekali na swój ciężki los. Dlatego nikt z nich nie dotarł do Ziemi Obiecanej. Wszyscy pomarli na pustyni.

Narzekanie jest z pewnością naszą wadą narodową. Widzimy zło wszędzie i u wszystkich. Tymczasem trzeba je dostrzec u siebie, w swoim sercu. Jezus czeka na owoce naszego nawrócenia, jak ogrodnik czekał na owoce drzewa figowego. Cierpliwie, ale do czasu! Obyśmy rzeczywiście umieli przyjąć prawdę o naszej własnej grzeszności. Obyśmy poważnie potraktowali Chrystusową przestrogę:  jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie.