W ostatnich tygodniach roku kościelnego liturgia częściej przypomina nam o rzeczach ostatecznych, częściej też słyszymy wezwanie do czujności. Także dzisiaj św. Paweł zachęca: czuwajmy i bądźmy trzeźwi.

Na czym ma polegać to czuwanie? Czy na całkowitym porzuceniu spraw doczesnych? Na pewno nie, ponieważ uświęcamy się przecież właśnie w codzienności. Stąd w pierwszym czytaniu słyszymy pochwałę niewiasty dzielnej, która o len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami. A Pan Jezus opowiada przypowieść o talentach, które pan rozdaje swym slugom, by je pomnażali.

Wszystkich nas Pan Bóg hojnie obdarował owymi talentami. W czasach biblijnych talent to była równowartość ok. 34 kg złota lub srebra, a więc miał on olbrzymią wartość. Zatem nawet ten sługa, który otrzymał jeden talent, został nader hojnie obdarowany. Trzeba jednak pokory, by przyjąć dary, jakimi Bóg nas obdarza.

Codzienne pomnażanie tego dobra otrzymanego od Boga to własnie to czuwanie, o którym mówi św. Paweł. Chodzi o to, byśmy mogli stanać przed przychodzącym Panem z naręczem dobrych uczynków, które czyniliśmy dzięki Jego łasce. Chodzi o pomnażanie tej miłości, którą On nas pierwszy obdarował i nie przestaje obdarowywać.

Przy końcu życia będziemy sądzeni z miłości – powiedział św. Jan od Krzyża. Właśnie talent miłości, gorliwie pomnażany w codzienności, będzie dla każdego z nas kluczem do drzwi Domu Ojca.